Rano stwierdzam ze zdumieniem, że to już siódmy dzień rajdu. Prawie tydzień, a nasz Polonez z uporem maniaka, konsekwentnie i uparcie, ale ciągle jedzie. Nie podchodzi do rzeczywistości bezkrytycznie, bo parę razy odmówił współpracy, ale po drobnych negocjacjach i wymianie paru części dał się do afrykańskich warunkow i okoliczności przekonać. Na początku wyrażał duże niezadowolenie z powodu upału, ale jego krnąbrna postawa została zablokowana i przekupiona nowym korkiem zbiorniczka chłodnicy. Od tego momentu na rzeczywiście potężne tutejsze upały reaguje pobłażliwie. I nie marudzi. Poranny serwis też nie wykazał żadnych stanów chorobowych. Nawet oleju nie ubyło.